niedziela, 26 kwietnia 2015

Kwietniowy Fajniedziałek

Cześć i czołem. Już jutro jadę na trzydniową wycieczkę do Warszawy. Jestem taka podekscytowana i nie mogę się jej doczekać. Kilka lat temu byłam już w stolicy, ale i tak się cieszę. Muzea to moje życie, szkoda, że nie będziemy oglądać wystawy malarstwa współczesnego, ale Muzeum Wojska Polskiego jest niesamowite. Już kiedyś tam byłam i bardzo się cieszę z powtórki . Proszę podzielcie się ze mną ciekawymi miejscami w tym wielkim mieście. Gdzie można coś dobrego zjeść. Są jakieś tu modne knajpki, restauracje, kawiarnie? Zdrowe, miętowe smoothie oraz domowe jogurty uwielbiam. Macie jakieś zdrowe (sprawdzone) przepisy na mrożony jogurt? :) Zarówno świeże soki jak i różnorodne owoce, powinny codziennie gościć w naszej diecie, a nie tylko od święta, lub gdy jesteśmy na detoksie.  Rozgrzewające, marchewkowe zupy są idealne na zimne, wiosenne dni.  Sałatki chętnie jem i jeszcze chętniej przygotowuję? A dlaczego? Są zdrowe, ładne kolorowe, a co najważniejsze szybkie i proste :) Łososia uwielbiam w każdej formie. Jestem od niego uzależniona. Takie koreańskie "tacos" przypadnie do gustu wielbicielom paluszków krabowych.  A ziemniaków nie pójmy się. Mimo wysokiego "ig" mają w sobie cenny potas. Jeszmy je gotowane lub pieczone, a nie formie frytek z fast-fooda :) Obrazki pochodzą z stąd. Zapraszam do komentowania i jak zwykle pozdrawiam. FitHealthylife.

piątek, 24 kwietnia 2015

Obalamy mity- czy cera osoby aktywnej fizycznie jest okropna?

Witam Was wszystkie bardzo serdecznie. Dzisiejszy post jak i poprzedni jest skierowany bardziej do kobiet, ale mężczyźni również mogą go z przyjemnością przeczytać ( o ile lubicie czytać o kosmetyczkach) W poprzedniej części o której możecie przeczytać tu obalałam mit, że włosy kobiety aktywnej są tłuste i niezadbane. Dzisiaj pora na kolejne obalanie. Większość osób cera sportowca kojarzy się z cerą niezadbaną, błyszczącą się od potu, z okropnymi wypryskami i strupami. A wcale tak nie jest! Jest dużo kobiet, które starają się dbać o swoją cerę najlepiej jak potrafią. Weźmy na przykład mnie. Moja cera jest okropna. Często się "tłuści i przesusza", mam problem z wągrami i wypryskami, ale staram się o nią dbać. Myje ką codziennie, a nie od "wielkiego dzwonu", kremuje. Od czasu do czasu nakładam na nią maseczkę lub "pelinguje". A  co najważniejsze: zmywam mój makijaż. Niestety wiele kobiet nie zmywa go i nie daje skórze odpocząć. Przygotowałam dl Was produkty które używam, mam nadzieję, że przekonam moje Czytelniczki, że sportowcy dbają o swoją cerę i obalę kolejny, niekorzystny dla Nas mit. 
 
Nivea Young bye-bye spot- jest lekkim kremem, który stosuje zarówno na twarz jak i na plecy. Skutecznie pozbywa się nieoporządzanych wykwitów. Nie jest drogi, ale za to jest wydajny. Stosuje go w okresie wiosenno-letnim
Nivea Young control shine- także jest lekkim kremem, który stosuje głównie na plecy. Również jest wydajny i kosztuje około 12zł.
Pharmaceris- to mój główny krem do twarzy, który zawiera ochronę przed promieniowaniem słonecznym. Ma gęstszą konsystencję od poprzedników i również jest od nich nieco droższy. Do kupienia w aptekach i dobrych drogeriach. Ja używam wariantu "zielonego" do cery tłustej.  
Bandi Young- to krem z kwasami, który bardzo lubię. Działa z moją twarzą cuda. Jest drogi, ale jest także bardzo wydajny. Można go kupić w Hebe. Jedyny jego minus jest taki, że nie wolno go używać na słońce, ponieważ może wystąpić nieporządana reakcja alergiczna, więc w miesiącach kwiecień-wrzesień używam mojego zamiennika z Pharmaceris.
Garnier Czysta Skóra i Under Twenty  nie są moimi ulubionymi środkami mycia do twarzy. Owszem są wydajne. Cena (15zł) nie jest jakaś wygórowana, ale to nie to. Może być, ale za przeproszeniem tyłka nie urywa i szału nie ma.
Nivea- żel do mycia twarzy- ja mam wariant do cery mieszanej i tłustej i bardzo jestem z niego zadowolona. Dokładnie myje, jest wydajny i nie uczula mojej twarzy. Robi jej  "po prostu dobrze".
Lirene-żel do mycia twarzy jest drugim żelem, który bardzo sobie cenię. Używam go naprzemiennie z poprzednikiem. W swojej pielęgnacji lubię różnorodność-oczywiście w granicach zdrowego rozsądku. 
Tonik Żelowy Norel Dr Wilsz- w swoim składzie zawiera kwas migdałowy, dlatego mogę go używać w miesiące niesłoneczne- nad czym bardzo ubolewam. Na początku nie mogłam się przekonać do konsystencji, ale teraz odpowiada mi ona. Jest wydajny, a jego cena jest średnia.
Nivea- tonik matujący- jest produktem, którego używam dwa razy dziennie w miesiące słoneczne. Mam wariant do cery tłustej i mieszanej, kupiłam go na promocji w Rossmanie, która jaszcze (chyba) obowiązuje. Według naklejki jest to nowa formuła, która mi odpowiada, a ze starą nie miałam styczności..
Oprócz produktów, które używam codziennie, w mojej pielęgnacji cery znajdują się kosmetyki, które używam dwa-trzy razy w tygodniu. Mowa tu oczywiście o maseczkach. Często stosuję je z Ziaji, Avonu, Nivea i Rival de. Po raz pierwszy używałam maseczek typu "sauna", z Mariona czy "karotenowa", ale wiem, że powtórzę to doświadczenie. Wolę maseczki typu "peel off", które się po prostu ściąga. Maseczki do zmycia wodą też często używam.
Wszystkie wiemy jak ważny jest demakijaż twarzy. Niestety większość z Was zapomina o tej czynności. Będąc w podróży nie wyobrażam sobie nie odświeżyć twarzy lub wieczorem nie zmyć makijażu. Gdy nie mamy przy sobie toniku to z pomocą przyjdą nam chusteczki do demakijażu. Ja używam dwóch mare, tańszych- Synergen i droższych- Douglas. Makijaż oczu (będąc w domu) zmywam dwufazowym płynem do demakijażu oczu marki Nivea, który świetnie sprawdza się w swojej roli.  Podsumowując. 
Mam nadzieję, że udało mi się wyprowadzić z błędu wszystkich, którzy twierdzą, że cera sportowca jest okropna i że kobiety o nią nie dbają.
A Wy jak dbacie o skórę twarzy? A może zgadzacie się z mitem, który starałam się obalić? Jak zwykle zapraszam do dyskusji. Pozdrawiam FitHealthylife. :)

środa, 22 kwietnia 2015

Obalamy mity- czy włosy osoby aktywnej są w tragicznym stanie?

Witam Was Kochane i Kochani bardzo, ale to bardzo serdecznie. Chciałabym zacząć nową serię, a mianowicie obalamy mity na temat osób uprawiających sport. Często spotykam się z pytaniem,  jak dbasz o włos? A pewnie po siłowni ich nie myjesz i chodzisz z takimi wczorajszymi. Pewnie jak ćwiczyć to się nie kąpiesz i śmierdzisz, dlatego postanowiłam odpowiedzieć na wszystkie te zaszyty w tej serii. Na pierwszy ogień idą moje problematyczne włosy. Są one cienkie, tłuste i przesuszające się. Staram się o nie walczyć, ale niestety jestem zmuszona myć je codziennie, niestety. Chciałabym to zmienić, ale jakbym myła co "drugi dzień" to i tak byłyby niezwykle tłuste i wyglądałyby nieestetycznie, a o wygląd w jakimś tam stopniu trzeba dbać. Oprócz tego używam kilku/nastu kosmetyków. Nie przeraźcie się ilością szamponów oraz serum/mgiełek/odżywek z atomizerem, ponieważ używam ich na spółkę z moją mamą. No to zapraszam do mojego zbioru.
Suchy szampon Batiste i Suchy szampon Pure Volume ratują moją głowę w trudnych sytuacjach. Czasem dzieje tak, że z przyczyn losowych (domówka z nocowaniem), które nie zdarzają się często, że nie mogę umyć swoich włosów, a wyjść jakoś do ludzi muszę. Z pomocą przychodzą mi suche szampony. Stosuję je rzadko (ponieważ wiem, że jest to tylko maskowanie objawów, a włosy myć trzeba), ale spełniają swoją rolę.
Szampon wzmacniający Racidal z Farmony- możemy kupić dosłownie wszędzie. Znajduje się w aptekach, w drogeriach, a czasami nawet w kioskach. Jest tani, wydajny, ładnie pachnie, ale co najważniejsze dobrze myje moje, liche włosy. To jest moja "enty" buteleczka, ale z pewnością nie ostatnia.
Szampo Green Pharmacy do włosów normalnych i przetłuszczających się- jest moim najnowszym nabytkiem. Kupiłam go przez przypadek. Byłam wraz z mamą po gąbeczki do pudru, że była promocja na -49% to postanowiłam "naciągnąć mamę na wydatek" 4 złotych i tak trafił na moje włoski. Dobrze myje, nie śmierdzi, czasem troszeczkę plącze moje "kudły".
Szampon Jantar- chyba każda z Was kojarzy. aktualnie wszędzie możemy go kupić. Mała buteleczka tego specyfiku kosztuje 6-7zł, więc chyba nie jest to jakiś ogromny wydatek. Zakochałam się w jego zapachu i aktualnie jest jednym z moich ulubieńcy.
Cece Med i serum Cece Med, które jest poniżej są moimi najdroższymi wydatkami w kolekcji kosmetyków do włosów. Ale tak czy siak i te produkty kupiłam w promocji za około 15 złotych (każdy), zamiast za 25zł. Nie lubię marnowania pieniędzy na coś co może się u mnie nie sprawdzić. Jakiś czas temu moje włosy zaczęły strasznie wypadać i te dwa specyfiki postawiły je "na nogi" i dzięki bogu przestały wypadać, Bardzo się z tego cieszę, ponieważ myślałam, że zostanę łysa i będę musiała zainwestować w perukę. 
Serum Avon i serum Marion używam sporadycznie na końcówki moich włosów. Te kosmetyki są na spółkę z moją mamą, ponieważ zanim ja zużyłabym je to one niestety przeterminowałyby się :)
Maska Kallos Kerain- jest też bardzo popularna wśród Włosomaniaczek. I słusznie. W 100% spełnia swoją rolę. Włosy są miękkie, "zadbane", łatwo się rozczesują. Jest niesamowicie wydajna i śmiesznie tania. Jak tę skończę to poluję na bananową :)
Amla Hair Oil- jest to mój pierwszy w życiu olej do włosów. Używam go od nie dawna, ale jestem z niego zadowolona.  Niestety jest trudno dostępny- ja musiałam zamawiać go przez internet, ale nie jest drogi. Nie wiem jeszcze jak z wydajnością, jak już mówiłam jest moim "pierwszym", więc nie mam porównania.
Argan Oil GreeNelixir- jest moim najukochańszy, najtańszym, najcudowniejszym olejkiem do włosów.  Cud, że kupiłam go na wyprzedaży w Biedronce. 
Odżywka Jantar- jet kultowa wsród blogsfery, więc i ja musiałam ją wypróbować. I wiecie co? Nie zawiodłam się, spełnia w 100 procentach swoje zadanie. 
A jakie są Wasze ulubione kosmetyki do pielęgnacji włosów? Spodobała Wam się ta seria? Chcecie więcej? A może uważacie, że takie urozmaicenie nie jest potrzebne? Zapraszam do komentowania i obserwowania. Pozdrawiam FitHealthylife.

sobota, 18 kwietnia 2015

Joga - Energia-Równowaga-Siła

Witam Was serdecznie. Jak wam mija weekend? Ja dzisiaj wcześnie rano byłam na pobieraniu krwi, więc jestem troszeczkę niewyspana, mimo że wczoraj poszłam wcześnie spać. Dzisiaj będę się także uczyła do sprawdzianu z historii i języka niemieckiego. Ponadto odkrywał moje nowe uzależnienie, a mianowicie wędzonego łososia, którego uwielbiam w każdej postaci. Pamiętacie mój wczorajszy o Jodze. Dzisiaj także będzie o podręczniku do jogi, niestety w nieco gorszej odsłonie. Jest to książka Andre van Lysebeth i jak zwykle pochodzi z miejskiej biblioteki. Jest nieco tańsza od poprzedniej, ponieważ kosztuje niecałe siedemnaście złotych. Mam nadzieję, że nie przerazicie się moich palców. :)
Ten podręcznik jest dużo, dużo mniejszy od wczorajszej książki, ale również jest grubszy. Jest napisany fajną czcionką, a karki są normalne, nieśliskie, czyli takie jakie lubię najbardziej. Na początek jest kilka słów od oddychaniu, jakie są rodzaje i jak powinniśmy oddychać. Później są pokazane różne pozycje, niestety nie znalazłam "wschodu słońca", a szkoda. Asany ukazane są na niestety szarobiałych zdjęciach, wolałabym aby fotografie były kolorowe. Jakoś kłują mnie w oczy wytłumaczone najczęstsze błędy. Również jestem przeciwna wiadomości, że katar można wyleczyć prawidłowym oddychaniem. Podobają mi się natomiast ćwiczenia rekreacyjne i rozciągające. Czy kupiłabym ten poradnik? Niestety, ale nie. Jest tyle ciekawszych propozycji w księgarniach. Pewnie też szybko o niej zapomnę. A Wy czytałyście ją? A może polecacie coś innego? Pozdrawiam FitHealthylife :)

piątek, 17 kwietnia 2015

Joga- przewodnik dla początkujących i znawców

Cześć i czołem. Przepraszam Was kochane, że nie dałam wcześniej recenzji tej książki, ale niestety po raz kolejny mój komputer odmówił posłuszeństwa. Dni mijają mi w miarę spokojnie, z ćwiczeniami jest niestety kiepsko, ponieważ często boli mnie brzuch, ale przynajmniej staram się ćwiczyć na wf-ie. Od czasu do czasu uprawiam jogę. Nie ze względów etycznych, ale chciałabym się dobrze rozciągnąć, a w wakacje lub pod koniec roku kalendarzowego potrafić zrobić szpagat. Yoga-przewodnik dla początkujących i znawców jest opracowaniem zbiorowym. Jego wydawcą jest Delta WZ. Miał premierę kilka lat temu w 2001r, ale jego asany są dalej aktualne. Obecnie można go kupić za dwadzieścia cztery złote, więc myślę, że cena jest dość przystępna. Mam nadzieję, ze zdjęcia nie są tragiczne, starałam się, aby były czytelne, niezamazane, ale robione są starą cyfrówką, więc jakoś mam nadzieję, ze jest dobra, a oglądanie zdjęć sprawia Wam przyjemność. 
Sama książka jest wydana w miękkiej oprawie. Kartki ma śliskie, co niespecjalnie mi się podoba. Wolę jak są grubsze, gładkie i matowe. Na początku jest wyjaśnienie co to jest właściwie ta jego. Taki fajny poradnik z objaśnieniami dla laików w tym temacie.  Następnie znajdują się najpopularniejsze asany takie jak np. "świeca","kobra". Jak wszystkie wiemy w jodze niezwykle ważne są prawidłowe oddechy, więc mamy objaśnione jak powinniśmy oddychać i jak mamy złapać prawidłowy rytm naszego oddechu. Co mi się podoba to w tej książce znajduje się "powitanie słońca". Niestety nie wiem czemu, ale niektórzy zapominają zamieścić go w swoich poradnikach. Może uważają, że skoro jest tak niezwykle popularny to nie trzeba o nim przypominać? Nie mam zielonego pojęcia. Dla niezorganizowanych ta pozycja ma krótkie, albo i nie :) plany ćwiczeń. Zdziwiłam się, ale "Joga" posiada dział z dietą, z odżywianiem. Moim zdaniem nie jest to potrzebne, ale jak ktoś lubi takie urozmaicenia to z pewnością się z nich ucieszy. Następnie mamy kilka słów/stron o medytacji, której ja nie uprawiam. Teraz nasuwa się pytanie: Czy poleciłabym tę książkę? Oczywiście, że tak. Ma wszystkie potrzebne informacje do uprawy "tej sztuki". Te kilka małych wad, dla innych może być zaletą. A jakie są Wasze ulubione poradniki? Uprawiacie Jogę, a może Wolicie coś innego? Wkrótce przedstawię Wam inny poradnik, który będzie ostatni do pokazania w tym miesiącu. A o czym Wy chciałybyście poczytać? Pozdrawiam, FitHealthylife :)

piątek, 10 kwietnia 2015

Bear Grylls Trenuj dla siebie.

Witam Was wszystkie w ten piękny, słoneczny piątek. Pogoda nas troszeczkę rozpieszcza, świeci słoneczko i co najważniejsze: nie pada :) Dzisiejszy tydzień będzie książkowy, więc w weekend też będą recenzje książek, ale jakich to cicho sza, będzie niespodzianka. Na pewno każdy kojarzy Beara Gryllsa - mam nadzieję, że prawidłowo odmieniłam to nazwisko i nie popełniłam jakieś gafy. Dla tych, którzy nie wiedzą, kto to jest ten Grylls. To wyjaśniam. Jest komandos, który przez 3 lata służył w brytyjskich siłach specjalnych. Jest także podróżnikiem, alpinistą. Prowadzi kilka programów telewizyjnych, m.in."Szkoła Przetrwania, Bear Grylls w miejskiej dżungli, Uciec do Legii Cudzoziemskiej". Oprócz książki o fitnessie napisał również kilka poradników surwiwalowych :) No to krótkiej prezentacji tego mężczyzny przejdźmy do meritum sprawy, czyli do recenzji tego poradnika. Mam nadzieję, że moje palce Was nie przerażą, ale nie miałam jak pokazać środka, ponieważ lektura nie chciała ze mną współpracować :)
 
Ja książek o fitnessie staram się nie kupować, ponieważ po pierwsze nie mam już na nie miejsca, a po drugie jest tyle ciekawych poradników, że zbankrutowałabym, więc ta książka pochodzi z biblioteki miejskiej. Książka "Trenuj dla siebie" kosztuje 39.90. Myślę, że jest to cena optymalna. Okładka trafiła w mój gust. Jest dość prosta i brutalna, ale za to możemy "lampić się" w autora. Wiem, że dla niektórym może się to wydawać głupie, ale zakochałam się w kartkach. Są grube, matowe, a nie śliskie i cienkie jak się często w takich książkach zdarza. Jest kilka słów od Beara, jego zdjęcia, motywacje i porady. Co ciekawe większość zdjęć, które znajdują się w tej książce nie są jego, a trenerki Natalie Summers.  To odkrycie mnie nieco zdziwiło, ale powiem szczerze, że przyjemnie się te ćwiczenia wykonuje. W głównej mierze są one 30 minutowe. Zostały tak ułożone, aby było jednocześnie szybkie jak i spełniały swoją rolę Są one także niezwykle intensywne. Powiem szczerze, że gdybym kupiła tę książkę to nie byłyby te pieniądze wyrzucone w błoto. Uważam, że jest to dość ciekawa, interesująca i rzetelnie napisana propozycja "książkowa" 
A Wy wolicie ćwiczyć z książką czy płytą dvd. A może wolicie kasety lub ćwiczenia w grupie? Macie może jakieś ciekawe poradniki do poczytania? Jak zwykle zapraszam do dyskusji. Pozdrawiam FitHealthylife :)
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka